Strach się bać?
Dead Space 3 już przed premierą
wzbudziło niemałe kontrowersje. Kiedy Visceral Games zapowiedziało,
że kolejna część przygód Isaaka będzie bardziej nastawiona na
akcję kosztem ciężkiego klimatu rodem z najlepszych horrorów SF,
w społeczności fanów zawrzało. No bo jak to tak, zmieniają
horror w prymitywną kooperacyjną strzelankę z coopem?! JAK TO?!
MAJĄ ONI ROZUM I GODNOŚĆ CZŁOWIEKA? Po zagraniu stwierdzam
jednak, że tak źle nie jest. Może gra straciła swoj
charakterystyczny klimat, ale pozostała naprawdę niezłym tytułem.
Dlaczego? Zapraszam do mojej recenzji Dead Space 3.
Fabułę można spokojnie wrzucić do
szufladki 'film science fiction klasy B'. Isaac Clarke zostaje siłą
zmuszony do wzięcia udziału w ekspedycji mającej na celu
zniszczenie kolejnego Znacznika, który zamienia ludzi w nekromorfy.
Czym są owe stworzenia? Wyobraź sobie zombi, dodaj kilka kończyn z
ostrzami i bardzo szybkie, zwinne ruchy. Potwory te powstają w
wyniku bliskiego kontaktu ze wspomnianym Znacznikiem, który w teorii
jest starożytnym artefaktem obcej rasy. Isaac, jako chcąc nie chcąc
specjalista od niszczenia tych rzeczy udaje się razem z ekipą na
mroźną planetę nazwaną Tau Volantis. Niestety, w ślad za nim
ruszają żołnierze wynajęci przez kościół Unitologów,
wierzących w 'boską moc' kosmicznych artefaktów. Isaac nie dość,
że musi przebrnąć przez wiele niebezpieczeństw, to jeszcze musi
walczyć z religijnymi radykałami, a na dokładkę toczyć ciągłe
konflikty z mężem Ellie (jego pomagierki z DS2). Wait, what? Co to
do cholery jest? 'Moda na sukces' w wydaniu SF? Tych ostatnich wątków
jest w grze trochę za dużo. Nachalnie wysuwają się na pierwszy
plan, przyćmiewając resztę fabuły. A ta wcale taka zła nie jest.
Co prawda, strasznie oklepana, ale dośc dobrze poprowadzona.
Szczególnie podobała mi się historia kolonii Tau Volantis
opowiadana w rozmaitych nagraniach znajdowanych tu i ówdzie. Nie
jest to poziom podobnych logów z Ishimury, aczkolwiek jest nieźle.
Co z gameplayem? Visceral zrobiło
poważny błąd przy tworzeniu konceptu gry. Poprzednie części były
horrorami, Isaac poruszał się ociężale w swoim kombinezonie
górniczym – miało to wpływ na klimat. Tylko dlaczego, do jasnej
cholery, nie korzystając z tamtego ubioru, w nowej części porusza
się tak samo ślamazarnie? Przypomnijmy, że gra jest nastawiona na
akcję, walczy się tu dużo, trup ściele się gęsto. Wymaga to
pewnej mobilności i precyzji, której tutaj brakuje. Isaac
przemieszcza się ospale, ma bardzo ciężki bieg i chwilami jest
strasznie ślamazarny. Sztuczne utrudnienie, które tylko drażni –
szczególnie przy walkach z szybszymi typami nekromorfów, a także z
ludźmi. Sam model strzelania jest przyzwoity, używanie broni
sprawia radość, i dalej, wzorem poprzednich części można wrogów
rozczłonkowywać. Przydaje się do to spowolnienia bądź osłabienia
nekromorfów, które często po władowaniu całego magazynka w
miejsce, gdzie powinna być klatka piersiowa, dalej biegną w Twoją
stronę.
A strzelać jest do czego. Nekromorfy
dzielą się na różne typy – najczęściej spotykane są zwykłe
szarżujące na Ciebie stwory, ale bardzo szybko 'zaprzyjaźniasz
się' z małymi infekującymi trupy robakami, a także stworzeniami,
którym po odstrzeleniu kończyny wyrastają nowe, jeszcze
groźniejsze. To tylko przykładowe typy – jest ich tutaj naprawdę
sporo. Do tego dochodzą jeszcze walki z ludźmi – a tu juź tak
dobrze nie jest. Na potrzeby tych scen – zaznaczam, że na
szczęście nielicznych – dodano system chowania się za osłonami.
Nie działa to jednak tak jak w Gears Of War, że po naciśnięciu
przycisku postać 'przykleja się' do osłony. Isaac może przykucnąć
za osłoną, i kiedy naciśniemy klawisz odpowiedzialny za celowanie,
wychyli się zza niej i może oddac parę strzałów. Wszystko
wygląda fajnie na piśmie, ale walki w zasadzie ograniczają się do
wystawienia się zza osłony i odstrzelenia pierwszego frajera, który
podniesie głowę. Zero w tym dynamiki, chociaż ciekawiej się robi,
gdy do walki pomiędzy Isaakiem i żołnierzami włączają się
ściągnięte hukami wystrzałów nekromorfy – wtedy robi się
naprawdę gorąco, i to mimo mroźnego klimatu planety.
W DS3 zrezygnowano ze sklepów, w
których możesz się zaopatrzyć w broń/amunicję/apteczki. Zamiast
tego wprowadzono świetny system craftingu, w którym można tworzyć
niesamowite rzeczy. Przez całą grę, włócząc się po kolonii Tau
Volantis, a także wcześniej w zezłomowanej flocie statków
kosmicznych (świetnie zaprojektowanych swoją drogą) zbiera się
różne elementy broni, dużo złomu i innych surowców. Z tego można
wytworzyć nową broń, zmodyfikować istniejącą, bądź uzupełnić
amunicję czy apteczki. Rozbudowa jest prosta – trzeba znaleźć
miejsce przeznaczone do takich celów i poskładać broń zaczynając
od kolby, a kończąc na wzmocnieniach i perkach. Można stworzyć
naprawdę niesamowite rzeczy – przykład? Często korzystałem z
klasycznego karabinu szturmowego z podczepioną wyrzutnią
elektrycznych kołków, którą w zależności od sytuacji
zamieniałem na shotguna z możliwością ataku pneumatycznego w
walce w zwarciu. Z czasem wymieniłem 'kołkownicę' na wyrzutnię
rakiet. Ale to tylko ułamek możliwości, jakie daje gra. Można
tutaj stworzyć naprawdę niesamowite, niepowtarzalne bronie, które
w ułamku sekundy można przerobić na jeszcze dziwniejsze cuda.
Niestety pociągnęło to za soba pewne ograniczenia – teraz w
przeciwieństwie do poprzednich części jest tu jeden typ amunicji.
Tak tak, koniec z gorączkowym zbieraniem nabojów do aktualnie
posiadanej broni i modleniem się, by te parę pocisków starczyło
na najbliższe kilka minut. Teraz 'pestek' prawie nigdy nie brakuje,
zazwyczaj masz wystarczającą ilość na bardzo długi czas i grze
nie robi to wielkiej różnicy, czy strzelamy z pistoletu
maszynowego, czy z rakietnicy. Tak samo jest z apteczkami – tych w
ekwipunku chwilami jest za dużo. Znikają z tym dylematy, czy użyc
health packa teraz, czy może jednak poczekać trochę i mieć
nadzieję, że przez chwilę nic nas nie dopadnie i ostro nie
pokiereszuje.
Sama konstrukcja rozgrywki zła też
nie jest – mimo nacisku na walkę trzeba chwilami ruszyć głową i
rozwiązać jakąś prostą zagadkę logiczną, dopasowac do siebie
odpowiednie elementy i pobawić się w różne minigry przy hakowaniu
drzwi. Ogólnie zabawa jest urozmaicona na tyle, że przez większość
czasu nie nudzi. A tytuł jest długi – jak spojrzałem na długość
grania przy ostatnim punkcie zapisu, miałem około 10 godzin gry za
sobą – jak na dzisiejsze standardy to naprawdę długo.
Trochę o oprawie. Dead Space 3
korzysta z tego samego silnika, co poprzedniczki – i to widać, że
swoje lata już ma. Nadal jednak mogą się podobać dobre modele
postaci, świetne projekty lokacji i (najbardziej) oświetlenie. Więc
ogólnie gra jest nawet ładna, gdyby nie fatalna mimika bohaterów i
chwilami mało ostre tekstury. Efekt śladów na śniegu i animacje
też są świetne.
Sama muzyka zaś... No, jest. Nie
przeszkadza w graniu, chwilami pomaga zbudować niezły klimat, ale
nie wpada w ucho. Po wyjsciu z gry często nie pamiętałem melodii,
jakie towarzyszyły mi w grze. Nie mówię tutaj o rewelacyjnym
kawałku na napisach końcowych. Co do głosów postaci – nie mam
nic do zarzucenia, świetna robota i dodają bohaterom charakteru.
Wszelkie okrzyki nekromorfów brzmią tak samo dobrze jak wcześniej,
czyli na tym polu bez zmian.
Krótko podsumowując – kolejna część
sagi, mimo odejścia w stronę klasycznej gry akcji, nadal trzyma
niezły poziom. Nie jest to może taka klasa, jaką twórcy pokazali
przy poprzedniczkach, ale nadal jest to po prostu dobra gra. Zapewnia
jakieś 10 godzin niezłej zabawy w singlu, w coopie zapewne jeszcze
więcej. Czy kupować? Warto, ale najlepiej wstrzymać się z kupnem
do momentu, aż ukaże się w jakiejś tańszej serii wydawniczej –
nie jest to tytuł, na który warto przeznaczyć niemalże 130 zł.
P.S. - chciałem zaznaczyć, że nie
grałem jeszcze w trybie kooperacji – nie miałem z kim z prostego,
wręcz prozaicznego powodu – mogę do sesji zaprosić tylko
znajomego, a żaden z moich znajomych na Origin nie posiada jeszcze
tej gry. Ale, jak w końcu się uda – zrobię osobną recenzję
trybu multi, który podobno jest świetny.
To wszystko na dziś - dziękuję za przeczytanie mojej recenzji i mam nadzieję na jakiś odzew w sprawie jakości tekstu - każda pomoc przy redagowaniu może się przydać. :)
Deput, recenzja bardzo fajna. Ale pamiętaj o oddzielaniu akapitów światłem i ogólnie częstszym ich robieniu. Mocno wpłynie to na czytelność tekstu ;)
OdpowiedzUsuńSIEMA DEPUT TU POLSKA
OdpowiedzUsuńpodpisuj się ;)
OdpowiedzUsuń